Zanim jednak ten odcinek będzie w pełni gotowy, polecam wszystkim kierunek północno-wschodni Wiślanej Trasy Rowerowej (WTR) ze startem w Ujściu Jezuickim i metą w Szczucinie. Ten 30-kilometrowy fragment WTR jest w pełni gotowy do przyjęcia kolarzy. Szkoda więc, że obecnie goszczą oni na nim dość rzadko. Szczerze zachęcam do wybrania tego kierunku na rowerowe eskapady. Trasa jest kompletnie oznakowana, a ostatnio też świeżo wykoszona.
Co warto zobaczyć? Zachęcam do zrobienia sobie pierwszego przystanku przy ujściu Dunajca do Wisły. To miejsce ciekawe zarówno krajobrazowo, jak i historycznie. Właśnie tam wkraczała do Kongresówski z Galicji Pierwsza Kadrowa. Było to dawno, bo w 1914 roku, ale pomnik marszałka Piłsudskiego przypomina o tym wydarzeniu na drugim brzegu Wisły - w świętokrzyskim Opatowcu. A teraz ważna informacja praktyczna: aby udać się tym tradycyjnym szlakiem i zobaczyć zapomniany nieco Opatowiec – człowiek z rowerem musi wyłożyć na przeprawę promową 2,5 złotego. Kart nie przyjmują.
Po przejechaniu 7 kilometrów czeka nas kolejna przeprawa promowa – tym razem w Borusowej. Można tam dotrzeć zarówno rowerem, jak i samochodem (z rowerem na dachuJ). Tą drugą opcję polecam Wam, jeśli to właśnie w Borusowej chcecie rozpocząć swoją eskapadę, a swoje siły oszacowaliście tylko na pokonanie 23 km do Szczucina. Jednocześnie, jeśli czas nam na to pozwala, warto choć na chwilę zatrzymać się w tym miejscu. Już niedługo zmieni się ono nie do poznania, dzięki budowie mostu w ciągu drogi wojewódzkiej 973.
Po 9,5 km od startu napotkamy ciekawy obiekt inżynierii wodnej oraz dobry punkt orientacyjny – przepompownię Hubenice. Zresztą cała WTR jest dużą atrakcją dla miłośników melioracji i sposobów na ujarzmianie naszej „królowej rzek”. Sam znam parę takich osób. Około 15,5 km od Ujścia kolejna przepompownia – Pawłów. W Pawłowie budowane jest też kolejne Miejsce Obsługi Rowerzystów (MOR). Teraz stoi tam konstrukcja wiaty, a teren wyłożony jest kostką. Z wszelkich zapowiedzi wynika jednak, że lada moment miejsce to będzie w pełni gotowe.
Na 20 km od startu mijamy kolejną przepompownię. To dobry punkt obserwacyjny oraz doskonałe miejsce do opalania się na schodkach. Choć pewnie przy upalnej letniej pogodzie będziemy raczej chcieli unikać słońca.
Ostatnie 10 kilometrów do Szczucina to ciągłe zbliżanie i oddalanie się od Wisły. Po dotarciu do tego niegdyś najdalej wysuniętego na północ miasta Austro – Wegier, znajdziemy wiele dobrze oznakowanych atrakcji turystycznych. Opuszczona stacja kolejowa dawnej „Szczucinki” wygląda dziś dość melancholijnie. Wokół wyrastają nowe firmy oraz (co szczególnie cieszy) kolejny MOR. I tym sposobem dojeżdżamy do mety WTR w Małopolsce, czyli mostu na Wiśle. Pora więc wracać albo dalej ruszyć w zawsze nieodgadnione Kieleckie.
Tomasz Wójcik
Dyrektor Karpackiego Wyścigu Kurierów
Zapalony rowerzysta